Wydarzenia

02 XI 2004

Roussos śpiewał i gotował

FOTO: 1-3 Firma otograficzna"FOTOS"w Łańcucie; 4-5 pryw.P.Rak

Roussos śpiewał i gotował * W ratuszu: - Niech prezydent zejdzie na dół! * Na scenie: - Zgaście to światło! * W hotelu: - Demis chce wołowinę!

Demis Roussos urodził się w 1946 roku. W okresie 1968-1970 wraz zespołem Aphrodite's Child wykonywał repertuar składający się z nastrojowych piosenek (na klawiszach grał Vangelis). Później rozpoczął karierę solową. Jego repertuar łatwo wpada w ucho, wyraźnie dominują w nim wpływy muzyki greckiej. Najbardziej znane płyty to: “Fire and Ice”, “Forever and Ever”, “My Only Fascination”, “Souvenirs”, “Demis Roussos”, “Man of the World”, “Ballads”, “Greater Love”. W 1979 roku wystąpił w Sopocie Demis Roussos w Sopocie.

Demis Roussos pośpiechu założył płaszcz. - Nie będę śpiewał! Albo skrócicie występ Orfeusza, albo wracam do Grecji! - wykrzykiwał. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło… Kazał sobie przynieść krzesło i usiadł pod sceną. Emocje opadły, gwiazdor uspokoił się. Nawet spodobał mu się występ Orfeusza. - Teraz nam nie ucieknie. Przynieśliśmy mu głęboki fotel, z którego trudno wstać - podśmiechiwał się Emil Jurkiewicz, prezes Fundacji "Bliźniemu Swemu” na rzecz Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta, organizator koncertu (...).

Spotkanie na parterze: Roussos przyleciał do Rzeszowa samolotem w sobotę wieczorem. Na powitanie dostał bukiet z białych róż. Po mieście podróżował w czarnym, dużym vanie. Kolumnę samochodów eskortowała rzeszowska policja. Był gościem u prezydenta Tadeusza Ferenca. Gdy dowiedział się, że gabinet prezydenta Rzeszowa mieści się na piętrze, odwrócił się na pięcie i powiedział, że nie zrobi ani jednego kroku więcej. Będzie czekał na gospodarza ratusza na parterze. - Ma problemy z tuszą i stawem biodrowym. Z trudnością chodzi po schodach - tłumaczył go człowiek z jego ekipy. Urzędnicy szybko przygotowali pokój, w którym Roussos spokojnie mógł porozmawiać z prezydentem Ferencem. -Dyskusja była bardzo rzeczowa. Roussos wyraził chęć uczestniczenia w podpisaniu umowy o współpracy pomiędzy Rzeszowem a jednym z greckich miast - mówi Jurkiewicz.

W hali na Podpromiu pojawił się kilka godzin przed koncertem. Chciał zobaczyć, czy wszystko idzie zgodnie z planem. - Jest profesjonalistą z krwi i kości. Sprawdził cały sprzęt, mikrofony, ścieżkę dźwiękową i instrumenty. Czuje się w jego poczynaniach zawodowstwo - mówią pracownicy hali.

Trochę schudł?

Na Podpromiu na artystę czekało ponad 3,5 tysiąca ludzi. - Widziałam go! Widziałam, jak przyglądał się scenie - ekscytowała się Anna Kazimierczak z Rzeszowa, która słucha muzyki Roussosa od przeszło 20 lat. Na scenie zgasły światła. Z głośników płynęła spokojna muzyka. Zrobiło się nastrojowo i jakby cieplej. - To duch Św. Alberta - zapewniał Jurkiewicz. Wtem rozległ się jego głos. Gdzie on jest? W mrocznej poświacie niewiele było widać. Gdy zapaliły się światła, publiczność oszalała, a Roussos podniósł ręce w geście triumfu. - Nic się nie zmienił. Jest taki jak 20 lat temu. No, może trochę schudł - mówił jeden z fanów.

Nie umiem po polacki

Demis zaśpiewał 7 utworów. Raz bisował. Trochę też kaprysił. Szczególnie dali mu się we znaki oświetleniowcy. Kilkakrotnie prosił ich o zgaszenie reflektora, który raził go w oczy. Nawet zaśpiewał: "Zgaście te światła”, ale musiało upłynąć kilka dobrych minut, zanim oświetleniowcy zrozumieli, o co mu chodzi. - Czy rozumiecie po angielsku, bo ja nie umiem po polacki - zapytał, czym wywołał salwę śmiechu publiczności. - Piękny dzisiaj wieczór, który wypełnimy pięknymi piosenkami. Ten wieczór dedykuję wszystkim dzieciom. Dzisiaj śpiewam specjalnie dla nich - wołał. Pod koniec zszedł ze sceny i śpiewał w tłumie. Przywitał się z niepełnosprawnymi dziećmi. - Widać, że oddaje tu swoje serce - usłyszeliśmy od pani Marty, która od ponad 15 lat słucha piosenek Roussosa. Koncert trwał niecałe 45 minut. Po zejściu ze sceny Roussos był bardzo zmęczony. Udzielił krótkiego wywiadu i pojechał do Dworku Ostoya w Jasionce k. Rzeszowa.

Sam wie, co dla niego dobre

- Demis chce wołowinę, będzie gotował! - pracownicy Ostoyi nerwowo biegali po dworku. Specjalni wysłannicy pojechali do Rzeszowa po składniki do potrawy, którą miał przyrządzać grecki gość. Gdy zakupiono wołowinę, Roussos wziął się do gotowania. W kuchni zachowywał się jak profesjonalista. - Nie lubi, gdy ktoś coś mu narzuca. Sam najlepiej wie, co jest dla niego dobre, a co nie. Jest w starszym wieku i ma swoje przyzwyczajenia - mówi człowiek z otoczenia Roussosa. Gwiazdor zamieszkał w apartamencie z dwoma sypialniami, pokojem dziennym i pokojem kąpielowym. Nie miał większych wymagań. - Bał się porannego słońca. W apartamencie nie było żaluzji, tylko zasłony. Pracownicy hotelu zakleili więc okna czarną folią - opowiada Jurkiewicz.

Nie odwiedził Łańcuta

W dzień po koncercie, Roussos miał pojawić się na zamku w Łańcucie, ale… wystraszył się pogody. W poniedziałek od rana w stolicy Podkarpacia było zimno i padał deszcz. Gwiazdor spał więc do godz. 10, zjadł śniadanie i wyleciał do Warszawy. - Przed wylotem powiedział, żebym przekazał wszystkim jego fanom i mieszkańcom Podkarpacia szczere podziękowania. Był szczęśliwy. Po cichu przyznał, że czuł bliskość ducha Św. Alberta. Odpowiedziałem, że też to czuję - mówi Jurkiewicz.

Na co pieniądze z koncertu

Dochód z koncertu wspomoże podopiecznych Towarzystwa św. Brata Alberta oraz dzieci z ochronki w Stalowej Woli.

GC NOWINY - GRZEGORZ SZYMAŃSKI 21. Października 2004

 FOTO: 1-3 Firma Fotograficzna"FOTOS"w Łańcucie; 4-5 pryw.P.Rak

 

Fundacja "Bliźniemu swemu..." na rzecz Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.
KRS: 0000141778 | Polityka cookies

Realizacja i pozycjonowanie: Ideo

facebook OKRUSZEK PŁATNOŚCI